wtorek, 8 września 2015

Rozdział V

Lumos! Zacznę od faktu, że jestem z siebie bardzo dumna, bo rozdział nareszcie ma jakąś długość! Nie idealną nadal, niestety, ale przewyższył poprzedni w liczbie słów
Akcja - powoli zaczyna się rozkręcać! Nie tylko wątek przygodowy, a i Dramione - w tym rozdziale jest go całkiem sporo, jak i samego Draco, którego poznacie dzisiaj od zupełnie innej strony - od mojej strony, jednak nadal kanonicznej, przynajmniej według mnie. Myślę, że po przeczytaniu tego rozdziału warto wrócić na chwilę do mojego prologu, wtedy wiele rzeczy może się rozjaśnić. :) W skrócie - zobaczycie, jak ja odbieram postać Draco i kto wie, może i Wy go tak odbieracie? Ponadto szykuję dla Was dwie duże niespodzianki, a w tym rozdziale zostały one ukazane Wam trochę na opak - tak, by Wasze zdziwienie było i większe, gdy w przyszłych rozdziałach dowiecie się prawdy. :
No to nie przedłużając - liczę, że się spodoba i czekam na opinie! Nox!
Leth 

PS. Dostałam kolejną nominację do Liebster Award, obie wkrótce zostaną dodane na bloga.
PPS. Jak może wiecie, staram się by to opowiadanie było jak najbardziej kanoniczne. Z tego powodu nie robiłam z Blaise'a oraz Draco wielkich przyjaciół, bo w książce nic takiego nigdy nie miało miejsca. :)




Świat magii jest w niebezpieczeństwie. Zbliża się wojna.

Zbliża się wojna.

Zbliża się... 



      Hermiona poczuła, jak grunt osuwa się jej pod nogami. Już dwa pierwsze zdania sprawiły, że ledwo trzymała się w pozycji stojącej. Pochwyciła się ramienia Neville'a, niczym koła ratunkowego na wzburzonym morzu myśli, które w tamtym momencie przebiegały jej przez głowę. Poczuła na sobie wzrok mężczyzny. Spojrzała w dobrotliwe tęczówki, które chwilę później skierowały się do dwójki pozostałych aurorów, stojących obok drzwi i wpatrujących się w nich z konsternacją.
- Nie chciałbym podważać waszego autorytetu, jako aurorów - odezwał się niepewnym głosem właściciel owych tęczówek - jednak czy mógłbym poprosić was na chwilę sam na sam razem z Hermioną oraz panią dyrektor? - spytał, a mężczyźni posłusznie, choć z widoczną niechęcią wyszli, zostawiając ich samych. 

- Dlaczego tak zareagowaliście? Czemu ich wyprosiłeś, Neville? Co się stało? - spytała McGonagall z przestrachem, podchodząc do dwójki byłych podopiecznych. 
- Kingsley poprosił, bym nikomu, kto nie należał kiedyś do Zakonu Feniksa nie pokazywał treści tego listu. Wiem, że to aurorzy i że może przesadzam, ale nie ufam Malfoyowi. Szczerze mówiąc, nigdy nie darzyłem go specjalną miłością... - odpowiedział Longbottom, uśmiechając się słabo. - Ale najlepiej będzie, jeśli po prostu przeczytacie ten list.
Hermiona skinęła głową i ujęła pergamin w dłonie. Obok niej zaraz stanęła profesorka, która zaczęła szybko śledzić tekst swoimi kocimi oczami.


Świat magii jest w niebezpieczeństwie. Zbliża się wojna. Przykro mi, że przyszło mi obwieszczać to w taki sposób, jednak wiem, że tylko w ten sposób ta wiadomość nie dotrze w niepowołane ręce. Gdyby został zaadresowany do Minerwy McGonagall, szmalcownicy albo czarnoksiężnicy od razu by się o tym dowiedzieli i spróbowali tę wiadomość przechwycić. Chciałbym zatem, żeby dostęp do tego listu miały dostęp tylko osoby, które niegdyś należały do Zakonu Feniksa lub chociażby do Gwardii Dumbledore'a, jeśli chodzi o młodych czarodziejów, bo tylko Wam mogę w pełni zaufać.

Prawda jest taka, że już od dłuższego czasu oswajałem się z myślą, iż wojna się nie skończyła, a przynajmniej nie na dobre. Dopiero dnia, gdy wszyscy czarnoksiężnicy zostaną wyłapani i wtrąceni do Azkabanu, nadejdzie spokój w czarodziejskim świecie. Jak powszechnie wiadomo, wielu z popleczników Voldemorta zdołało uciec. Ponadto podejrzewam, iż sami-wiecie-kto miał ukryte wojska, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. To wszystko nie miałoby tak ważnego znaczenia, gdyby nie fakt, iż doszły do mnie doniesienia o osobach, które twierdzą, iż widziały Śmierciożerców. Ponadto jest jeszcze coś. Dowiedziałem się o tajemniczych, okropnych zniknięciach. Przykro mi, że muszę tak straszne wiadomości przekazywać listownie, jednak nie mam możliwości spotkać się z Wami. Mianowicie... dzieci znikają. Już czwórka małych dzieci, w przedziale wieku od dwóch lat do czterech, zniknęły jak kamień w wodę. Stało się to w odstępach czasowych dokładnie trzech dni między każdym.
Nie byłbym aż tak zaniepokojony tym faktem, gdyby nie jeden, ważny szczegół.
Wszystkie te dzieci mają zdolności magiczne, ale pochodzą z mugolskich rodzin. 



       Hermiona głęboko nabrała powietrza. Wiedziała, że to nie mógł być przypadek. Zamknęła oczy i policzyła do pięciu, by kontynuować czytanie.
 
Myślę, że sami zdołaliście już wywnioskować, jak ważne znaczenie mają te tajemnicze porwania. Podejrzewam, że stoją za tym Śmierciożercy. Nie znam ich planów, ale przysięgam, że się dowiem, jednak sam nie jestem w stanie tego zrobić.
W tym momencie dochodzimy do meritum listu. Potrzebuję Waszej pomocy. Potrzebuję ludzi. Mam aurorów, to prawda. Jednak dopóki wojna nie skończy się na dobre, nie mogę polegać na ludziach, których znam tylko w tej połowie, którą zechcieli sami mi pokazać. Potrzebuję zaufanych, dobrych czarodziejów, z którymi już współpracowałem, więc o to moja prośba:
Nalegam, by organizacja pod nazwą Zakon Feniksa została reaktywowana.


Potrzebujemy ludzi, którym możemy zaufać. Którym, wiemy, że nas nie zdradzą, i że w stu procentach walczą po naszej stronie. Chcę, byście skontaktowali się z następującymi osobami, oraz przekazali im datę i miejsce naszego pierwszego spotkania. Pokładam odpowiedzialność poinformowania ich na barkach Neville'a Longbottoma, oraz Minerwy McGonagall. Hermiona Granger natomiast ma obowiązek dostarczenia tej wiadomości Ronaldowi Weasleyowi oraz Harry'emu Potterowi.
Data i miejsce pierwszego spotkania Zakonu Feniksa: 1 lutego, Grimmauld Place 12 (bez tymczasowego pozwolenia Harry'ego Jamesa Pottera, jednak jest to sprawa wyższej wagi)

Członkowie, których poinformowaniem macie zająć się Wy:
Harry James Potter
Ronald Weasley
Hermiona Jean Granger
Neville Longbottom
Minerwa McGonagall 

Severus Snape
Luna Lovegood
Ginevra Weasley 

Rubeus Hagrid
Aberforth Dumbledore

Charlie Weasley
George Weasley
Artur Weasley
Molly Weasley
Bill Weasley
Fleur Weasley
Percy Weasley
Olimpia Maxime
Filius Flitwick
Horacy Slughorn
Lee Jordan

Parvati Patil
Padma Patil
Dean Thomas 

Dennis Creevey
Angelina Johnson

Katie Bell
Alicja Spinnet
Oliver Wood
Ernest Macmillian
Justin Finch-Fletchey
Susan Bones
Hanna Abott
Zachariasz Smitch

Cho Chang
Terry Boot
Michael Corner
Anthony Goldstein

Jak widzicie, nazwisk jest dość dużo, poza tym sam mam zamiar zaprosić jeszcze parę osób. Spodziewam się jednak, że nie każdy wyrazi chęć pojawienia się i w pełni to akceptuję. Dlatego proszę, byście nie zmuszali nikogo do wzięcia udziału w reaktywacji Zakonu.
Do zobaczenia pierwszego lutego.

Z poważaniem,
Kingsley Shacklebolt, Minister Magii 




      Hermiona skończyła czytać i dopiero wtedy poczuła, że jej zęby boleśnie wbijają się w wargę. Poczuła na sobie wzrok dyrektorki, której spojrzenie wyrażało, że list wywarł na niej nie mniejsze wrażenie. 
- Więc to pewne. - wyszeptała - Zaczyna się wojna. 
- Przykro mi, panno Granger - usłyszała zazwyczaj kojący głos dyrektoki, który jednak w tamej chwili był napięty niczym struna - ale wygląda na to, że wojna nigdy się nie skończyła.



      Zmierzchało, gdy podążali leśną dróżką ku Hogsmeade. Paul zaprzestał wreszcie prób wyciągnięcia z młodej czarownicy treści listu i wlókł się za nią jak zbity pies. Draco, o dziwo, podążał obok niej, w około metrowej odległości, ze spuszczoną głową i aż nazbyt obojętnym wyrazem twarzy. Hermionie zdawało się, że jest czymś zmartwiony, jednak nie pytała - w końcu był to tylko Malfoy. 
      Dziewczyna wypuściła głośno powietrze. Ciemna droga oświetlona była tylko przez zawieszone niegdyś na drzewach przez Hagrida latarnie, które rzucały delikatny blask na przypruszoną śniegiem ziemię. Rześkie, wieczorne, zimowe powietrze łaskotało Hermionę w płucach, jednak bynajmniej nie było to nieprzyjemne łaskotanie. Jedyną rzeczą, jaka w tamtym momencie wadziła byłej Gryfonce, była ta nieznośna cisza, która sprawiała, że miała ochotę krzyknąć. Naprawdę irytowało ją, że żaden z jej towarzyszy nie miał nic ciekawego do powiedzenia. A właściwie chodziło tylko o Paula, bo przecież co miałyby ją obchodzić słowa Malfoya. 
     Podniosła wzrok i spojrzała na bok, na blondyna. Szedł równomiernym krokiem, jego dłonie były zaciśnięte, a z ust wydobywał się obłoczek pary, która powstała na skutek zimowego powietrza. Nagle mężczyzna, jakby wiedziony instynktem skierował swoje stalowe tęczówki na Hermionę, która przyłapana na podglądaniu opuściła oczy, starając się nie zarumienić. Ku jej zdumieniu, na ustach byłego Ślizgona wykwitł drwiący uśmieszek. 
- Proszę, proszę, Granger. Widzę, że nawet ty uległaś mojemu naturalnemu urokowi i musisz się pilnować, żeby nie obłapiać mnie wzrokiem. 
- Zamknij się, Malfoy. - wycedziła dziewczyna - po pierwsze, w życiu nie podobałby mi się ktoś twojego pokroju. A po drugie, przecież ty masz już swoją panienkę. Nie wiem co robicie u ciebie w gabinecie, ale dzięki ci Merlinie za zaklęcie silencio, bo chyba bym zwymiotowała. 
- Cóż, jakby ci to powiedzieć, Granger... robimy rzeczy, o których ty z twoim ...ugh... lovelasem możecie tylko pomarzyć. - blondyn zaniósł się cichym, szyderczym śmiechem, a Hermiona poczuła, jak płoną jej policzki. Nie chciała jednak dawać mu satysfakcji, więc jedynie prychnęła cicho, próbując pokazać, że nie przejmuje się jego odzywkami. Przed samą sobą musiała jednak przyznać, że ten egoista miał trochę racji. Choć życie łóżkowe Hermiony Granger nie było martwe, to nie było też idealne. Delikatne, subtelne, owszem. Ale namiętności zawsze tam brakowało, a czarownica doskonale zdawała sobie z tego sprawę. 
      Chwilę później perlisty śmiech ucichł, ale Hermiona znów poczuła na sobie wzrok Malfoya. Czuła, że przygląda się jej, że przewierca ją na wylot tymi błyszczącymi, błękitnymi tęczówkami, jednak zachowała resztkę siły, by nie odwrócić głowy i spojrzeć na mężczyznę. W efekcie całą drogę przeszła, zaciskając mocno zęby oraz pięści, myśląc jedynie o tym, by dotrzeć już na miejsce. Była to dla niej męcząca podróż, jednak gdy znalazła się wreszcie we własnej łazience i obmyła zakrwawione wargi, mogła sama przed sobą przyznać, że Malfoyowi nie udało się wyprowadzić jej z równowagi, a był to powód do dumy.  
       Położyła się na łóżku i choć wcześniej oczy wydawały się jej kleić ze zmęczenia, teraz była dość rozbudzona. Przywołała w głowie jeszcze jedno wspomnienie z dzisiejszego dnia, które nie dawało jej spokoju. 
     Kiedy wracali z Hogwartu, mniej więcej w połowie drogi, Hermiona tknięta nagłym impulsem odezwała się, nie patrząc nawet na blondyna:
- Malfoy... - zaczęła niepewnie, nie wiedząc jak ubrać w słowa swoje pytanie, by on nie odpowiedział jej jakąś arogancką odzywką - Chciałabym się czegoś dowiedzieć i sądzę, że ty jesteś najlepszą osobą, by mi na to odpowiedzieć.
- No proszę, Granger czegoś ode mnie chce! - zawołał mężczyzna z zawadiackim uśmiechem, jednak zaraz potem skierował na nią swoje błękitne tęczówki, a w nich połyskiwało coś jakby na kształt zaciekawienia.
- Cóż... chodzi o Blaise'a Zabiniego. - powoli dobierała wyrazy - Wiem, że się z nim zadawałeś, więc...

- Szczerze mówiąc, nigdy specjalnie się nie przyjaźniliśmy. - sprostował blondyn, jednak jego głos pozostawał zaskakująco spokojny i opanowany. Wyprany z jakichkolwiek miłych emocji, prawda. Ale Hermiona nie usłyszała w nim także ani śladu sarkazmu oraz arogancji, co było dla niej nie lada zaskoczeniem. Popatrzyła w jego stronę, lecz pożałowała tego, gdy natrafiła na błękitne, wpatrzone w nią tęczówki. Utrzymała jednak spojrzenie i słyszała jako kontynuuje:
- Byliśmy tylko kolegami z roku. Owszem, dzieliłem z nim dormitorium, parę razy nawet był u mnie z wizytą. Jednak to głównie przez fakt, że nasi ojcowie się znają, on nawinął się tylko przy okazji. Jeśli chodzi o coś bardziej intymnego, to nie raczej nie będę w stanie ci odpowiedzieć, Granger.

- Intymnego... cóż, po prostu chciałabym... to znaczy...
- Na Merlina, panna-wiem-to-wszystko nie wie co powiedzieć? - tym razem w jego głosie pojawiła się nutka ironii, jednak była ledwo dostrzegalna i w jakiś dziwny, pokręcony sposób... przyjemna. - Powinienem zapisać tę datę w kalendarzu! Naprawdę Granger, wal, bo nie wyrobię.
- Chodziotożechciałamcięspytaćczyonmadziewczynę. - wypaliła Gryfonka, odwracając głowę, w nadziei, że uda jej się ukryć potężny rumieniec, który wykwitł na jej policzkach. Bała się reakcji chłopaka, jak się okazało - względnie słusznie. Do jej uszu dobiegł dźwięk jakby krztuszenia się i stłumionego śmiechu:
- Serio, Granger? Pytasz mnie, czy Zabini jest wolny? - tym razem blondyn nie powstrzymał ironi w swoim głosie.
- No... tak. - odpowiedziała speszona dziewczyna. Zaraz potem szybko sprostowała - Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o to, że mogłabym się w nim  z a k o c h a ć. Przecież oboje wiemy, że Ślizgoni to egoistyczne świnie.

Chłopak mruknął jakąś obelgę o szlamach w odpowiedzi, ale młoda czarownica puściła ją mimo uszu, czekając na właściwą odpowiedź, która faktycznie nastąpiła zaraz potem:
- Nie chcę cię martwić, Granger, ale raczej nie masz u niego szans. On woli bardziej... wyzwolone dziewczyny. - powiedział, ironicznie się przy tym uśmiechając. 
- Jeśli przez wyzwolone masz na myśli puszczalskie, a i ty i ja wiemy, że właśnie o takie ci chodziło, to mogę uznać za komplement, że mnie za taką nie uważasz. 
- Jeśli porównywać ciebie i puszczalskie dziewczyny, Granger, to właściwie przechodzimy ze skrajności w skrajność. - zaśmiał się arystokrata - Ale odpowiem wreszcie na twoje pytanie. Cóż, w tej chwili z tego co mi wiadomo, Diabeł dostał się do profesjonalnej drużyny Quidditcha i twierdzi, że na razie chce skoncentrować się na rozwijaniu zawodu niż na kobietach. Jak go znam, to takie wytłumaczenie może znaczyć tylko dwie rzeczy. Albo się zakochał, co jest prawie niemożliwe, albo serio nie myśli teraz o stałym związku (jakby kiedykolwiek myślał) i będzie sobie brał do łóżka panny na jedną noc, oczywiście codziennie inną. Przykro mi, Granger, ale w obu przypadkach nie masz szans.
Hermionie wydało się wtedy, że Malfoy mrugnął do niej, jednak zaraz potem przepędziła z głowy tę absurdalną myśl. I tak była zaskoczona, że ten tleniony arystokrata zechciał z nią porozmawiać - ba, odpowiedział na jej pytanie i to bez wielu wyzwisk, co było nie lada wyczynem. Czyżby Dracon dojrzał na tyle, by nie mieszać jej z błotem, albo ignorować kompletnie przy każdym ich spotkaniu? W tamtej chwili, choć nadal najsilniejszym uczuciem, jakie do niego żywiła była nienawiść, jeszcze jeden skrawek emocji pojawił się w jej sercu. Ku swojemu własnemu zdziwieniu musiała przyznać, że była to... wdzięczność. Spojrzała więc na chłopaka, który znów szedł z opuszczoną głową, pogrążony we własnych, egoistycznych, ślizgońskich myślach. ''Dziękuję'' - szepnęła cicho, wątpiąc, że mógł ją usłyszeć; jego twarz nie drgnęła nawet, w jakimkolwiek znaku. Hermiona jednak nie powtórzyła, tylko przyśpieszyła kroku, a ich spojrzenia nie skrzyżowały się już więcej tego dnia. 




      Draco leżał na swoim łóżku w samych spodniach od pidżamy. Wypracowane mięśnie brzucha malowały się gładko na jego torsie, a intensywnie czarny Mroczny Znak emanował tajemniczością, kontrastując z mlecznobiałym kolorem jego skóry. Poczuł na sobie lustrujące spojrzenie i podniósł głowę, natrafiając na oczy Paula, który wpatrywał się w niego z wyraźnym niepokojem.
- Jak długo chcesz udawać, że nic się nie stało? - usłyszał szorstki głos mężczyzny - Jak długo masz zamiar zachowywać się, jakby wszystko było w zupełnym porządku? Przecież dobrze wiesz, że tak być nie może! Musisz się dowiedzieć prawdy! Nie mów, że Cię nie interesuje!
- Wiesz, że mnie interesuje i że mam zamiar się dowiedzieć! Czego jeszcze chcesz? - odpowiedział, ze zdziwieniem słysząc, że jego własny głos jest jeszcze bardziej szorstki, choć wcale nie miał zamiaru go takim zrobić.
- Musiałem wlec się za Tobą i Grangerówną, słysząc, jak odzywasz się do niej takim tonem! Naprawdę nie widzisz, że to nic ci nie da, że wobec tej kobiety musisz postępować inaczej!? 

- Odwal się ode mnie, Bickduel. Będę robić co mi się podoba, a ty się w to nie wtrącaj. 
Blondyn wstał i wszedł do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami. Oparł się o framugę drzwi, oddychając ciężko, jakby co najmniej stoczył z kimś pojedynek. Przymknął oczy i powrócił w głowie do tamtej chwili.

- Przykro mi, Granger, ale w obu przypadkach nie masz szans. - powiedział Draco, śmiejąc się w duchu z czarownicy. Wiedział, że nie mogła zakochać się w Diable, przecież to nie było w jej stylu. Jednak z jakiegoś powodu chciała znać odpowiedź na swoje pytanie, które, notabene, było co najmniej dziwne. ''Irytująca jak zawsze, nawet nie podziękuje'' - pomyślał i wreszcie odwrócił głowę, znów obierając za cel leśną dróżkę. Wtedy, jak na zawołanie, do jego uszu dobiegł cichy szept Gryfonki. Podziękowała mu, prawie niedosłyszalnie, ale jednak. On sam nawet nie mrugnął, udając, że nie zdołał uchwycić tego jednego, krótkiego słowa, a dziewczyna chwilę później wyprzedziła go i szybkim krokiem podążyła w stronę Hogsmeade. Nie obejrzała się już ani razu, nie zadała ani jednego pytania, a i on nie nawiązał rozmowy. Zresztą, po co miałby. Była to w końcu tylko Granger, mała, wredna, zadufana w sobie kujonica. Nienawidził jej, tak jak nienawidził Pottera i Łasica. Nie była to jednak nienawiść z zazdrości, ani nawet nienawiść spowodowana statusem krwi. Nie cierpiał ich, bo zrujnowali mu życie. Nie własnymi rękami, ale jednak byli głównym powodem wielu problemów Dracona. Nienawiść ojca, ciągłe powtarzanie, że Potter jest sławniejszy, że gra lepiej w Quidditcha, Weasley jest odważniejszy, a Granger ma lepsze oceny. To z ich powodu przecież Voldemort zwerbował go do Śmierciożerów, z ich powodu musiał zabić Dumbledore'a. Z ich powodu życie jego i jego matki było w ciągłym niebezpieczeństwie, Czarny Pan znany był przecież z tego, że zabijał podwładnych, gdy któreś z ''Golden Trio'' - jak ich nazywali - go zdenerwował. Przecież gdyby Snape nie zabił Dumbledore'a, Lord zemściłby się na Draconie i na Narcyzie. Młody Malfoy dobrze o tym wiedział, już odkąd był dzieckiem. Szczerze nienawidził tej trójki odważnych, przyjacielskich, słodkich dzieciaków, które już pierwszego roku pokazały, jakie są wspaniałe.
      W tamtej sekundzie jednak przez chwilę nie myślał o tej nienawiści, a nawet jeśli, to została ona lekko przysłonięta przez nieznane jeszcze do końca Draconowi uczucie. Przez chwilę zdawało mu się - oczywiście zdawało, przecież była to tylko Granger - że ktoś nie rozmawiał z nim tylko ze względu na to, że dobrze wygląda, ma dużo pieniędzy, że jego ojciec jest osobą, której należy się obawiać. 
      Draco oparł się dłońmi o umywalkę i wziął kilka głębokich oddechów. Spojrzał na swoje odbicie w brudnym lustrze, które wisiało na ścianie. Widział chłopaka, a właściwie już mężczyznę, którego wyraz twarzy był zupełnie obojętny. Spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu jedynie grymas, który także nie wyrażał żadnych emocji. ''Wewnątrz człowiek się oszukuje, uśmiech nie zawsze jest prawdziwy. Tylko oczy - one nigdy nie nauczą się kłamać.'' - chłopak przypomniał sobie słowa, które niegdyś powtarzała mu matka. Poczuł nadzieję, jednak gdy spojrzał w swoje srebrne tęczówki... nie dojrzał nic. Ani śladu uczuć, tylko nieprzenikniona maska obojętności. Miał ochotę krzyczeć, ale nie był w stanie. Miał ochotę się rozpłakać, ale nie potrafił. Jedynym, co w tamtej chwili mógł zrobić, była jedna, jedyna rzecz, którą wykonał impulsywnie. Jeden ruch, dźwięk tłuczonego szkła, krew na jego dłoni, gdy odłamki lustra boleśnie się w nią wbiły. Usłyszał krzyk Paula z pokoju, jednak nie zareagował. Był jak w transie. Oparł się plecami o ścianę i zsunął na podłogę. Dopiero wtedy z jego oczu popłynęły dwie nieme łzy.



- Hermiona, Harry, Ron; Zakazany Las - powiedziała przy śniadaniu następnego dnia Jasmine, czytając grupy, w jakich tego dnia mieli patrolować teren wokół Hogsmeade w poszukiwaniu byłych Śmierciożerców - Paul, Draco i ja zajmiemy się polami z drugiej strony zamku. Jak już mówiłam, wczorajsze poszukiwania jakichkolwiek świadków czy śladów nie dały rezultatu. Ponadto, dziś wieczorem wybierzemy się na spotkanie z człowiekiem, który zobaczył Thorifinna Rowle niedaleko wioski. Uznałam, że może nie powiedział wszystkiego, albo o czymś zapomniał. Wysłałam do niego posłańca, zaraz powinien wrócić z potwierdzeniem spotkania.
      Wtedy do karczmy, jak na zawołanie, wpadł młody chłopak, na oko w wieku trzynastu lat. Był czerwony na twarzy, widać było, że biegł całą drogę. Podbiegł do stolika i oddychając ciężko wycharczał:
- N-nie udało się zorganizować spotkania, pani...
- Jak to się nie udało? Przecież ci zapłaciłam - odpowiedziała Jasmine z nierozumiejącym wyrazem twarzy.
- Nie o to chodzi, pani. Ten człowiek... nie żyje. 


(Zapraszam do zostawienia swojej opinii :)) 

13 komentarzy:

  1. Uwielbiam to czytać i z niecierpliwością czekam na dalsze wydażenia *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle! Końcówka... zostawiła po sobie aromat tajemnicy! Lubię takie coś! Akcja powoli się rozkręca, a nasza parka powoli zbliża się do siebie. Podoba mi się to, że nie robisz z nich idealnej pary od początku, a stopniowo zmieniasz ich relację. O to właśnie chodzi! Wtedy ich relację są jak najbardziej realne i mają w tym jakieś wytłumaczenie. Ich rozmowa była wprost bajeczna! Idealnie przedstawiłaś w niej ich charaktery. Ani nawet na chwilę nie napisałaś czegoś co by nie pasowało do nich. Wszystko było idealne! I oczywiście opisy... zakochałam się i nie wiem co z tym zrobić. Jesteś moim guru jeśli chodzi o opisów. Brawo! Wykonałaś bardzo dobrą robotę. Na koniec zostawiłam postać Dracona. Scena w łazience... pokazała jego prawdziwe oblicze. Mam nadzieję, że w przyszłości Hermiona sprawi, że w jego oczach pojawią się emocję :)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Twoja ukochana i wierna czytelniczka Onnawen <3
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie piszesz :D Bardzo mi się podoba ten rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  4. jak można przerwać w takim momencie?
    super rozdział, początkiem mnie zdziwiłaś, ale dzięki temu nie będzie nudno, kolejna wojna więc akcja
    dramione było również, więc jest idealnie
    czekam na następny

    pozdrawiam
    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj zaczęłam czytać tego bloga i powiem szczerze, że jestem zachwycona. Bardzo podoba mi się twój styl pisania, jest taki... profesjonalny xd Świetnie ukazujesz bohaterów, np. scena z Draco w łazience była meega *-* Ale jak można przerywać w takich momentach?! No i załamałaś mnie tym, że musimy tak długo czekać na kolejny rozdział... ale spoko, rozumiem, sama ostatnio nie mam na nic czasu (ach, szkoło c':) Pozdrawiam i życzę duuuużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki motywujący komentarz! Dziękuję ślicznie! :)
      Leth

      Usuń
  6. Skakalam sobie po blogach i jak zwykle czytałam pojedyncze rozdziały. Ah jak żałuję, że nie zaczęłam w twoim wypadku czytac od rozdziału pierwszego! :c Ale zaraz zacznę wszystko nadrabiac! I z pewnoscia bede czytac wszystko na bieżąco :)
    Wszystki napisane jest lekko, płynnie, czytanie sprawia duża przyjemność :)
    Bardzo lubię wchodzić sobie z bloga na bloga, bo czasem natrafie na taką perełkę jak twoja! : D

    http://slughorn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam, spodobało mi się takie spojrzenie na przyszłość bohaterów, dlatego mam zamiar dalej czytać ;-)
    Po przeczytaniu tych kilku rozdziałów mam sporo do przemyślenia i uporządkowania, dlatego nie będę się rozpisywać. Mogę jedynie powiedzieć, że dodaję się do obserwatorów i mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się nowy rozdział. ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, czy się w to bawisz, czy nie, ale ja po wielu odrzuconych nominacjach, w końcu przyjęłam tę jedną, dlatego nominuję Cię do Liebster Award :)
    Informacje znajdziesz na http://historie-hogwartu.blogspot.com/p/liebster-award.html.
    Pozdrawiam, Cath!

    OdpowiedzUsuń
  10. Na prawdę nie wiem, jak zacząć ten komentarz.
    Ten blog zrobił na mnie nie małe wrażenie. Co więcej, jestem nim po prostu zachwycona.
    Rzadko kiedy spotka się coś tak dobrego. Tą historią zbiłaś mnie z nóg, dosłownie.
    Wczorajszy wieczór spędziłam na czytaniu tych cudownych pięciu rozdziałów oraz prologu. Coś pięknego.
    Kurczę, jak ja nie lubię sióstr Swanhield. Są takie wredne, puste. A, fe.
    Nie rozumiem, jak Draco może dotykać jakiejkolwiek z nich.
    Troszkę żal mi Rona (chyba po raz pierwszy, wow).
    Hermiona jednak na prawdę nie jest dla niego, eh. Mam nadzieję, że mu się powiedzie i znajdzie sobie no... Dziewczynę.
    Dracona oczywiście uwielbiam, jak to ja. Jest moją ulubioną postacią. Razem z Hermioną, oczywiście.
    Myślę, że cała czwórka sprawdzi się w rolach aurorów.
    No i czekam na więcej Dramione, bo to lubię zdecydowanie najbardziej.
    Krótko mówiąc [A w zasadzie pisząc]: Pokochał to opowiadanie i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
    Pozdrawiam,
    Colleen
    Zapraszam Cię też do siebie: http://granger-malfoy-magic-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zostań!

Proszę, jeśli przeczytałeś, nieważne - podobało Ci się czy nie, skomentuj! Zostaw po sobie jakikolwiek ślad, bo to moja jedyna motywacja! Z krytyką włącznie.