wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział II

      


 Lumos! 11 sierpnia nadszedł, a wraz z nim rozdział numer dwa. Trochę dłuższy od poprzedniego, jednak długość nadal mnie nie zadowala. Obiecuję jednak, że będzie się ona wydłużać wraz z każdą kolejną notką.
Pojawiło się (lub pojawi w następnych rozdziałach) parę nowych postaci niekanonicznych, trzy z nich właśnie zostały dodane do zakładki z bohaterami. Jako, że choć zarys fabuły siedzi mi w głowie, ale większość zdarzeń i postaci na bieżąco, ta zakładka będzie aktualizowana wraz z każdym nowym pomysłem.
Wiem, że motyw Dramione jest tu ograniczony do minimum, albo spójrzmy prawdzie w oczy - w ogóle go nie ma, jednak jest to rozdział czysto wprowadzający do całej fabuły, która w tym fanficku zostanie Wam przedstawiona.
Bądź co bądź, całym serduszkiem proszę o komentarze i obserwacje. (oraz gorąco dziękuję za te z Rozdziału I - jest już ośmiu obserwujących! Zaskoczyliście mnie!)
Rozdział III równo za tydzień - czyli 18 sierpnia, równo o godzinie 20:00. Nox!
Wasza Leth




      Ostatni tydzień minął szybko. Harry, Ron oraz Hermiona wylądowali w wirze przygotowań do objęcia stanowisk aurorów, a Molly oraz Artur przygotowywali ich do tego jak tylko umieli. Pani Weasley starała się wepchnąć w nich jak najwięcej jedzenia, bo, jak mówiła, na misjach nie będą mogli skorzystać z jej domowych obiadków. Pan Weasley w międzyczasie bardzo usilnie próbował skłonić Harry'ego i Hermionę do opowiedzenia mu funkcji jak największej ilości mugolskich przedmiotów, gdyż spodziewał się, że w najbliższym czasie będą zbyt zajęci, by odpowiadać na jego pytania. Jego najnowszym obiektem zainteresowania stały się zaś spinacze do papieru, których to zastosowania wciąż nie umiał zrozumieć. Ponadto, cała trójka została wyedukowana dogłębnie przez Artura, który przeprowadził im trzy lekcje z historii Ministerstwa Magii oraz sporządził im mapy, które miały ułatwić Złotym Trio poruszanie się po obiekcie. Natomiast zapytany przez Harry'ego, czy to właśnie od Kingsley'a wyszła prośba o wszystkie te ''przysługi'', pan Weasley zmieszał się lekko i podrapał po rudej czuprynie, nie udzielając odpowiedzi. Jak się potem okazało, mapy oraz lekcja o przeszłości Ministerstwa służyły tylko do tego, by dowiedzieć się od Hermiony jak najwięcej o mugolskich lekcjach geografii oraz historii. Dziewczyna, po długim wykładzie dla uradowanego Artura Weasley'a, który w czasie jego trwania zajmował się skrzętnym robieniem notatek, oraz trącaniem swojego szóstego syna by nie przysypiał, skwitowała całą sytuację słowami, że ''przynajmniej oszczędziliśmy sobie oraz pracownikom Ministerstwa trudu oprowadzania ich po budynku.''
       Nastał dziesiąty stycznia, czyli pierwszy dzień pracy młodych czarodziejów. Harry, Ron oraz Hermiona uśmiechnęli się do siebie, wiedząc, że od tego dnia ich życie ma zmienić się o 180 stopni.
- No już, szybko! Czy wszystko wzięliście? Macie różdżki! Ojej, bym zapomniała! - Pani Weasley biegała w tę i z powrotem po domu. Była bardziej zestresowana niż Golden Trio, które starało się nie wybuchnąć śmiechem, gdy Molly wpychała im do rąk śniadaniówki z kanapkami oraz sokiem dyniowym w butelkach.
- Mamo, przecież dziś wieczorem będziemy w domu! Nie przejmuj się tak! - Ron spojrzał pobłażliwie na kobietę, która usilnie siłowała się z jego zamkiem od kurtki, zapominając, że jej syn ukończył już osiemnasty rok życia.
- Nie przejmuj się? Nie przejmuj?! TY RONALDZIE WEASLEY KAŻESZ MI SIĘ NIE PRZEJMOWAĆ? Przecież wiem, jacy jesteście! Młodzi i lekkomyślni! Ja, gdybym wybrała karierę aurora-
- Gdybyś ty, kobieto wybrała karierę aurora, to twoją główną bronią byłoby tuczenie swoich ofiar. - zaśmiał się George, wkraczając do kuchni - Lepiej idźcie już, bo matka zaraz oszaleje. - rzucił w stronę przyjaciół i uśmiechnął się promiennie do Molly.
- Tak, masz rację. Nie możemy się spóźnić. - odrzekł Harry i sięgnął do małej torebki, która leżała na kominku. Wyjął z niej garść proszku Fiuu, przypominając sobie dzień, w którym po raz pierwszy dane mu było go użyć. Zamiast ulicy Pokątnej wypowiedział wtedy słowa ''na Przekątną'' i gdyby nie Hagrid, to ta wyprawa mogła się skończyć dla niego niezbyt przyjemnie.
        Wybraniec zaśmiał się pod nosem i wszedł do kominka. Spojrzał na Ginny, przypominając sobie ich ostatnią noc, którą spędzili bynajmniej nie na spaniu.
- Ministerstwo Magii - powiedział głośno i wyraźnie, a chwilę później zieleń ognia zmieszała się z zielenią jego oczu.
       Moment później Ron i Hermiona powtórzyli jego czyn, zostawiając za sobą Norę i panią Weasley, która ukradkiem otarła łzę, spływającą z jej oka. Nawet nie zdążyła się obejrzeć, a jej dzieci - bo przecież Hermionę i Harry'ego też mogła nimi nazywać -  już dorosły. Jeszcze trochę i doczeka się ślubów, wnuków i kto wie czego jeszcze.



        Troje przyjaciół podążało korytarzami Ministerstwa. Co jakiś czas w mijanym tłumie migały im znajome twarze, lub słyszeli głosy, które należały do znanych im osób. Ministerstwo Magii tętniło życiem, tak jak za starych czasów, jednak coś się zmieniło. Atmosfera była zupełnie inna. W powietrzu jakby unosiła się radość, oraz zapach ogniska domowego i... Hogwartu.
       Harry, Ron i Hermiona weszli do windy. Dziewczyna wcisnęła odpowiedni guzik i chwilę później do ich uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk. Znaleźli się w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Golden Trio wyszło z krótkiego korytarza i ich oczom ukazała się ogromnych rozmiarów sala, na której ścianach umieszczone były, także ogromnych rozmiarów, drzwi. Na środku pomieszczenia znajdował się pomnik. Gdy Harry, Ron i Hermiona zorientowali się co przedstawia, czarodzieje będący przy tym zdarzeniu zaklinali, że słychać było głuchy odgłos ich szczęk upadających na podłogę. Marmurowy pomnik przedstawiał bowiem... ich samych. Święta Trójca z wyciągniętymi różdżkami, gotowa do walki. Niby nic szczególnego - w końcu w magicznej części świata pojawiło się wiele pomników przedstawiających Harry'ego Pottera oraz jego przyjaciół - jednak kto by pomyślał, że pierwszego dnia pracy czeka ich taka niespodzianka? Nie dane im jednak było długo wpatrywać się w postument, ponieważ chwilę później z oszołomienia wyrwał ich donośny śmiech: 

- No proszę, widzę, że odkryliście już naszą najnowszą atrakcję - Kingsley położył młodemu Weasley'owi rękę na ramieniu. 
- A-atrakcję? Kingsley'u, co to ma być, na Merlina? - Hermiona pierwsza pozbierała szczękę z podłogi. 
- No błagam, nie mówcie, że się wam nie podoba! Nie bądźcie tacy skromni! - Minister Magii patrzył na nich z zawadiackim uśmiechem, który znacznie odmłodził jego zmęczoną już trochę życiem twarz. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, bo cała trójka wpatrywała się w niego z zaszokowanym wyrazem twarzy. Shacklebolt zaśmiał się krótko, po czym chwilowo skierował ich myśli na inny tor, wskazując na pierwsze drzwi od lewej: 
- Tam jest Wydział Substancji Odurzających, następnie Biuro Wykrywania i Konfiskaty Fałszywych Zaklęć Obronnych i Środków Ochrony Osobistej - wyrecytował, wskazując na drugie drzwi. Widząc, że troje czarodziejów podąża za jego dłonią, kontynuował - dalej mamy Służby Administracyjne Wizengamotu oraz Urząd Niewłaściwego Użycia Czarów i wreszcie
Urząd Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli, czyli, jak pewnie wiesz, wydział twojego ojca, Ron. No i wreszcie - przeniósł rękę na ostatnie drzwi od lewej, pierwsze od prawej - Kwaterę Główną Aurorów. Chodźcie za mną. - Minister podążył do masywnych, czarnych drzwi, na których złote litery układały się w dwa słowa: Biuro Aurorów

        Pierwszym wrażeniem Harry'ego, Rona i Hermiony po wejściu do Siedziby Aurorów było uderzenie gorąca, oraz duszący i zarazem przyjemny zapach. Wielkie pomieszczenie urządzone było skromnie, jednak nader przytulnie - czarodziejom przypominało trochę Pokój Wspólny Gryffindoru. Czarne ściany zostały złagodzone przez miły i delikatny blask świec umieszczonych w kinkietach, które na pierwszy rzut oka wydawały się być jedynym źródłem światła w sali. Na również czarnych kafelkach podłogowych rozłożony był granatowy dywan, a obok ściany postawione były trzy, wielkie, obite skórą kanapy. Zaraz przy nich znajdował się duży, ozdobny kominek, w którym języki ognia zdawały się prowadzić jakiś radosny taniec. Na przeciwległej ścianie natomiast umieszczona była ogromna tablica, na której wisiały wszelakiego rodzaju ogłoszenia i artykuły o czarnoksiężnikach, którzy cały czas przebywali na wolności. Obok zaś wisiały obrazy. Cztery obrazy w srebrnych ramach, a w nich osoby dobrze Złotemu Trio znane. Hermiona zaśmiała się pod nosem, gdy drzemiący w pierwszym Alastor Moody wydał z siebie chrapliwy dźwięk, łudząco przypominający chrumkanie świni. Drugi obraz był pusty, jednak dziewczyna domyśliła się, że musi należeć do Rufusa Scrimgeoura. W następnym Tonks uśmiechała się do niej radośnie, a jej włosy przybrały kolor wściekłego różu. Ostatni portret zamieszkiwały dwie osoby. Frank i Alicja Longbottom spoglądali ciepłym spojrzeniem na przyjaciół swojego syna. 
       Na ostatniej ścianie, przeciwnej do wejściowej, umieszczone była para drzwi, oraz łuk, prowadzący do długiego, wąskiego korytarza, po którego obu stronach znajdowały się dziesiątki kolejnych drzwi, każde z wypisanym złotymi literami imieniem i nazwiskiem danego aurora.
       Dopiero po dokładnym rozejrzeniu się po całym obiekcie, wzrok Harry'ego, Rona i Hermiony padł na środek pokoju, na którym stało może około piętnastu osób, każdy w charakterystycznym dla aurorów stroju. Nagle, jakby w zwolnionym tempie rozległy się powitalne okrzyki, każdy chciał uściskać nowych kolegów i choć nie znali się jeszcze, to Golden Trio widziało już, że atmosfera tego miejsca z pewnością może równać się z atmosferą Hogwartu. 
      

       Na stanowisku aurorów dotychczas pracowało szesnaście osób oraz Kingsley, który jednak po awansie na Ministra Magii nie miał dość czasu, by zajmować się zwalczaniem czarnoksiężników. Harry, Ron i Hermiona poznali czternastu z nich. Jak się dowiedzieli, dwójka pozostałych była w tamtym czasie na misji. Ponadto, w Siedzibie Aurorów pracowała jeszcze jedna osoba, która właśnie prowadziła z Hermioną ożywioną dyskusję. Nazywała się Miranda Barrens, miała osiemnaście lat i była uzdrowicielką. Już odkąd miała kilkanaście lat przejawiała bardzo duże umiejętności lecznicze, więc gdy tylko osiągnęła pełnoletność ubiegała się o stanowisko uzdrowiciela aurorów w Ministerstwie. Miała dość długie, brązowe włosy, które spływały kaskadą na jej ramiona. Duże, jasno-zielone oczy świetnie komponowały się z jej lekko zaokrągloną buzią i malinowymi ustami. Z charakteru również wydawała się być bardzo sympatyczna, choć trochę dziecinna; od pierwszego słowa jednak przejawiała optymistyczne nastawienie do świata. 
       Oprócz Mirandy, była jeszcze jedna osoba, z którą Golden Trio udało się wymienić więcej niż dwa zdania. Jasmine Oghal, czarnoskóra, dwudziestopięcioletnia samotna matka. Kształciła się w Szkole Magii Uagadou w Afryce, a w wieku siedemnastu lat przyjechała do Anglii, poświęcając trzy lata na szkolenie aurora. Gdy miała dwadzieścia trzy lata zaszła w ciążę, a jej partner uciekł gdy tylko o tym usłyszał. Kobieta jednak nie poddała się i urodziła dziewczynkę. Pomimo trudności nie zrezygnowała z zawodu i postanowiła pogodzić ze sobą opiekę nad dzieckiem i niebezpieczną profesję. Ku zaskoczeniu trójki przyjaciół, Jasmine oprócz wiary w siebie miała jeszcze jeden dodatkowy atut - była animagiem. Zdolność przemieniania się w jaskółkę opanowała jeszcze przed piętnastym rokiem życia.
       Niestety, Złote Trio nie dostało wiele czasu, żeby bliżej poznać nowych kolegów po fachu. Każdy z nich bowiem miał wiele obowiązków. Również Kingsley musiał się zmyć, na wskutek wiadomości o awarii w Departamencie Tajemnic. Na szczęście był to zwykły problem z oświetleniem.
       Tym sposobem, opiekę nad trojgiem czarodziejów przejęła Miranda, która skrzętnie oprowadziła ich po całej Kwaterze, nie pomijając dwójki tajemniczych drzwi, które Hermiona zauważyła na początku. Jak się okazało - za pierwszymi znajdowało się biuro młodej uzdrowicielki, a za drugimi kuchnia dla aurorów połączona z maleńką jadalnią. Następnie dziewczyna poprowadziła ich korytarzem i zatrzymała się, gdy doszli do końca. ''Harry James Potter'', ''Ronald Weasley'', ''Hermiona Jean Granger'' i ''Dracon Lucjusz Malfoy'' - były to napisy na czwórce ostatnich drzwi z lewej i prawej strony.
- Musicie wiedzieć, że każde osobne biuro ma swoją hm, parę. Próbuję przez to powiedzieć, że pokój każdej osoby jest połączony z innym. Zobaczcie. - zaczęła Miranda i otworzyła drzwi od biura należącego do Harry'ego. Rzeczywiście, na ścianie łączącej pomieszczenie z biurem Rona znajdowały się drewniane drzwi przez który można było dostać się od razu do pokoju Weasley'a.
- Wprowadzono to zaraz po aresztowaniu Dawlisha, może go pamiętacie. Były auror, przestrzegał zasad śmierciożerców. Dzięki temu możemy łatwo kontrolować, czy aby ktoś tu nie jest zdrajcą - bo niby jak miałby knuć coś złego wiedząc, że inny auror może w każdej chwili to zobaczyć? Ponadto ułatwi to pracę, bo jeśli macie z czymś problem od razu możecie zgłosić się o pomoc do sąsiada. Nie macie się też czym martwić w razie, gdybyście wyjechali na misję, a wasza para zostałaby tutaj. Nie ma opcji, by ktokolwiek szperał w waszych papierach, bo w takim przypadku drzwi zamykane są specjalnym zaklęciem, na które nie podziała nawet Alohomora. - dziewczyna wyrecytowała formułkę tak, jakby wcześniej co najmniej cały dzień uczyła się jej na pamięć.  

- Mirando... - Hermiona nagle uzmysłowiła sobie coś, nad czym wcześniej się nie zastanawiała - Skoro biuro Rona łączone jest z biurem Harry'ego, to czy to oznacza, że ja będę swoje dzielić z Malfoy'em? - w tym samym momencie jej przyjaciele spojrzeli na nią zaszokowani. Ron zrobił się fioletowy na twarzy, ale chwilę później jego skóra przybrała odcień jego włosów. 
- Hm, na to wygląda. Czy to jakiś problem, Herm? 
- Wiesz, jakby to powiedzieć... za czasów szkolnych nie przepadaliśmy za sobą - odpowiedział za dziewczynę Wybraniec. 
- Cóż, przykro mi, ale musisz to znieść - uzdrowicielka uśmiechnęła się przepraszająco - Kingsley specjalnie umieścił was razem. Powiedział, że ty chyba będziesz najlepiej kontrolować byłego Śmierciożercę. Cóż, to już chyba wszystko, co musicie wiedzieć. Dziś nie będziemy was niepokoić - to dzień, który macie spędzić na oswojeniu się z tym miejscem.
       W tej samej chwili drzwi do Kwatery Głównej Aurorów otworzyły się. Minister Magii wszedł do pomieszczenia, a za nim dwoje blondwłosych mężczyzn. Golden Trio spojrzało na siebie ostatni raz i by uniknąć niemiłego spotkania z Lucjuszem Malfoy'em każde weszło do swojego biura. 
      Hermiona weszła do pomieszczenia i rozejrzała się. Pokój urządzony był dość skromnie, jednak przytulnie. Wszystko w stonowanych kolorach, dominowały biel i błękit. Ponadto jasnobrązowe biurko, a na nim sterta papierów, elegancko jednak poukładanych. Na dużej, także z jasnego drewna szafce z wieloma półkami stały książki, których większości młoda czarownica o dziwo nie rozpoznawała. Tytuły typu ''Jak pokonać czarną magię'' oraz ''Od kadeta do aurora'' nie były jej znane, a przecież spędziła godziny na czytaniu książek, które mogły przygotować ją do zawodu. 
W rogu pomieszczenia stała mała, błękitna sofa i stolik do kawy. Oprócz tego była jeszcze komoda, w której znajdowało się wyposażenie oraz specjalne szaty i mikrych rozmiarów, marmurowy kominek. Na podłodze rozłożony był biały, puchowy dywanik, a pozostałe miejsce na ścianach zajmowało dwoje drzwi. Jedne, te z jasnego drewna, prowadziły do małej łazienki z umywalką, toaletą, a nawet prysznicem. Drugie drzwi natomiast - jak słusznie domyśliła się Hermiona - były drzwiami od biura Malfoy'a. Dziewczyna zawahała się przez moment, ale w końcu nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły i nie wydały z siebie nawet skrzypnięcia. Pokój, który się za nimi znajdował był kompletnym przeciwieństwem tego, w którym ona sama miała pracować. Urządzony elegancko, z meblami z ciemnego drewna i ścianami w kolorze głębokiej zieleni. Hermiona postąpiła parę kroków naprzód i podeszła do biurka. Samo wyposażenie niewiele różniło się od tego w jej biurze, jednak jeden mały szczegół przykuł jej uwagę. Dziewczyna podniosła małą, srebrną ramkę i spojrzała na zdjęcie. Ku jej najgłębszemu zdumieniu, przedstawiało ono nikogo innego, a Narcyzę, która trzymała w ramionach kilkuletniego Dracona. Co dziwniejsze, oboje... uśmiechali się. Hermiona mogła przysiąc, że nigdy nie widziała, żeby któreś z nich uśmiechało się. Oprócz ironicznego uśmiechu, oczywiście, bo ten widywała bardzo często na twarzy byłego Ślizgona. 
       Nagle z zamyślenia wyrwały ją zbliżające się kroki dwóch osób i głos Mirandy, wyraźnie powtarzający formułkę, którą paręnaście minut temu wypowiedziała też im. Hermiona zastygła w przerażeniu, a dźwięki butów na posadzce Biura Aurorów zbliżały się nieubłaganie. Dziewczyna pospiesznym ruchem odłożyła zdjęcie, o mało co go nie upuszczając. Spojrzała szybko w stronę drzwi i zobaczyła, jak ich klamka porusza się ku dołowi. Prawie potykając się o własne nogi ruszyła biegiem do swojego biura. Zdążyła w ostatnim momencie zatrzasnąć za sobą drzwi i oparła się o nie, oddychając ciężko. Słyszała, jak Malfoy wchodzi do pokoju. Mogła sobie wyobrazić, że podchodzi do biurka i podnosi zdjęcie, które jeszcze chwilę temu ona sama trzymała w dłoni. 





Dochodziła godzina siedemnasta. Hermiona spędziła cały dzień na studiowaniu papierów i porządkowaniu ich do odpowiednich przegródek w szufladach. Nie sądziła, że będzie to zajęcie tak czasochłonne, jednak musiała przyznać, że trochę ją zrelaksowało. Po ukończeniu Hogwartu brakowało jej obowiązku czytania pergaminów i zajmowania się zwykłą nauką, którą przecież tak bardzo lubiła. Po uporządkowaniu wszystkich papierów, jakie tylko znalazła w swoim biurze, podeszła do komody. Widząc fiolkę Eliksiru Wielkosokowego uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie stare czasy. Ponadto znalazła tam jeszcze mieszek z proszkiem Fiuu oraz miotłę, która za sprawą jakiegoś magicznego zaklęcia zmieściła się w meblu. Gdy zamierzała otworzyć ostatnią szufladę, usłyszała pukanie. 
       Pukanie to bynajmniej nie dobiegało z drzwi frontowych; wprost przeciwnie, źródło cichego dźwięku z pewnością znajdowało się w pokoju Malfoy'a. Dziewczyna stanęła przy biurku i ręką pomacała różdżkę w swojej kieszeni - tak na wszelki wypadek. Chwilę później drzwi otworzyły się z wolna, a były Śmierciożerca wlepił w nią świdrujące tęczówki. 
- Dzień dobry, Granger. Wybacz, ale skoro jestem skazany na szlamę, to chyba musimy ustalić sobie kilka zasad.

8 komentarzy:

  1. Z pewność będę śledzić dalsze losy (mam nadzieję, że Draco nie stanie się nagle dobry)
    Zapraszamy do siebie, też dopiero zaczynamy i każdy komentarz jest na uwagę złota
    http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się podoba ten blog!
    Czekam na dalsze losy bohaterów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepaszam - nawet nie wiesz, jak mi głupio, że przegapiłam pierwszy rozdział, kiedy komentowałam prolog... Cóż, mam w sobie coś z Neville'a :D
    Twoje opowiadanie jest naprawdę fajne. Ładnie łączysz dialogi z opisami, które wydają się być niewymuszone. Jedno, co mnie razi to "Dracon" - nie jestem złośliwa, ja już po prostu tak mam, wszędzie mi się to rzuca, takie zboczenie ;)
    Jestem bardzo ciekawa, kiedy dostaną jakąś misję (błagam, szybko - w końcu są aurorami!).
    Ach, zapomniałabym - ładny szablon :)
    Życzę weny, jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam,
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm ..Draco ze szlamą w jednym biurze ..ciekawe ,czy coś z tego będzie.. ,a tak poza tym ,to bardzo ciekawy pomysł na te biura połączone ze sobą i ze ostatnim zdaniem Draco. Ach jak ja żałuję ,że skończyłaś w takim momencie ;c. Rozdział świetny <3.
    Życzę weny i czasu ,na notki :).
    Pozdrawiam
    /Panna Michell Maliniacz ;3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu, zakochałam się! Historia się rozkręca, będę wpadać! <3
    Weny
    /Gina

    OdpowiedzUsuń
  6. Te biura połączone ze sobą są genialne! XD Ciekawe ile perypetii z tego wyniknie, bo spodziewam się, że dużo. Tak w ogóle, to fajne postaci! Animag - jaskółka? Wow ;o;
    Czekam na dalsze rozdziały i życzę powodzenia
    Pani Snape

    OdpowiedzUsuń
  7. Molly jak zawsze opiekuńcza :D pomimo tego, że są już starsi przygotowuje ich jakby szli do szkoły. To poniekąd słodkie, na taki swój sposób! Już polubiłam nowych znajomych naszej trójki. Miranda okazała się być wesołą i przyjazną dziewczyną, mam nadzieję, że Herm pozna się z nią bliżej. Co do wspólnych gabinetów, muszę przyznać, że to dobry pomysł. Zastanawiałam się właśnie jak ich połączysz w pracy i proszę! :D Nie podoba mi się, że Draco nazywa ją szlamą, ale... no nie zmieni się od tak. To logiczne. Mam nadzieję, że Hermiona nie da się sprowokować i będzie się starała, jako ta mądrzejsza, utrzymać ich kontakty na dobrym poziomie.
    Na koniec nie pozostaje mi nic tylko pożyczyć Ci weny i powiedzieć, że czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!

    Zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo sympatyczna scena, kiedy żegnali się z Molly, pokazuje to jak bardzo ich kocha. Podoba mi się też, że nie jesteś dosadna w momencie kiedy Harry wspomina noc z Ginny, piszesz bardzo lekko. Świetnie, że połączyłaś ich razem i w dodatku to zdjęcie. Dobrze, że Draco to Draco i mam nadzieję,że nie stanie się nagle "miłośnikiem szlam i mugoli" ~K.R.

    OdpowiedzUsuń

Zostań!

Proszę, jeśli przeczytałeś, nieważne - podobało Ci się czy nie, skomentuj! Zostaw po sobie jakikolwiek ślad, bo to moja jedyna motywacja! Z krytyką włącznie.